Śmieci z wolnej ręki

Wszystko wskazuje na to, że od stycznia MZK triumfalnie wróci na kostrzyński rynek odpadów komunalnych. Będzie to zasługa burmistrza, który po 15 latach urzędowania przypomniał sobie, że jest - jako organ, właścicielem Miejskich Zakładów Komunalnych.

Na początku 2016 roku MZK zniknęło z kostrzyńskich posesji mieszkalnych gdyż przegrało przetarg na „odbiór i zagospodarowanie odpadów” ze swoją lokalną konkurencją. Pracownicy i zarząd spółki przyjęli tę decyzję z ogromną irytacją, gdyż różnica w kwocie, którą złożono  przetargu była minimalnie wyższa (1,09%) od zwycięzcy przetargu, a przetarg dotyczył aż dwóch lat. Burmistrz tłumaczył, że zorganizował uczciwy przetarg, który wyłonił najtańszego oferenta. Z tego powodu działał w interesie swoich owieczek. Argument, że spółka specjalnie ze względu na przetarg wybudowała za około 3 miliony PSZOK nie był istotny. Przez dwa lata ta milionowa inwestycja spełniała praktycznie rolę przeładunkowo-magazynową. Równie dobrze można byłoby tam postawić dwa kontenery. W tym roku w listopadzie miasto musiało podjąć jakąś decyzję co od nowego roku zrobić ze śmieciami. Z publicznych zapewnień burmistrza Kunta wynikało, że ponownie zostanie ogłoszony przetarg. W 2017 r. znowelizowano ustawę o zamówieniach publicznych i umożliwiono gminie posiadającej spółkę komunalną, procedurę zlecania jej usługi tzw. „in house” - w trybie z „wolnej ręki”. Zapewne intencją ustawodawcy było dbanie o spółki, które nie mają szans konkurować na rynku, a utrata miejskich kontraktów mogłaby doprowadzić je do katastrofalnej sytuacji finansowej. Procedura bezprzetargowa „in house” jest dość rygorystyczna. Zakłada, że w miejskiej spółce nie może być bezpośredniego kapitału prywatnego i musi ona „karmić się” aż w 90% z gminy (procent powierzanych przez Miasto zadań).  Koncepcja powierzania zadań z „wolnej ręki” nie jest nowością i jest często stosowana w innych gminach. Na pewno nie była to łatwa decyzja dla burmistrza. Zwłaszcza, ze dla części społeczeństwa takie procedury to element walki z wolną konkurencją. Bez wątpienia kolejna przegrana miejskiej spółki w roku wyborczym nie byłaby dobrze odebrana. Z drugiej strony burmistrz zaproponował procedurę, przed którą konsekwentnie od 15 lat się wzbraniał. Decyzja o powierzeniu zadania MZK zapadła 5 grudnia. Mieszkańcy w 2018 roku za usługę odbioru i zagospodarowania odpadów zapłacą 2 miliony złotych. Niektórzy się ucieszą, że powrócą „igla” na surowce wtórne, inni zaczną sobie zadawać pytanie czy można byłoby zapłacić z miejskiej kasy mniej. Na pewno za wywóz odpadów nie przepłacimy. Do tej pory płaciliśmy kwotę podobną. Niestety nie ma pewności, że stawki 10 i 15 złotych będą na dłużej zagwarantowane. Na prośbę burmistrza radni mogą dziś dokonać podwyżki praktycznie w każdej chwili. W firmie o nazwie „Miasto Kostrzyn” mieszkańcy to solidni płatnicy i nikt się nie będzie specjalnie zastanawiał czy można wykonać coś taniej.

 

red.

Dodaj komentarz