Praca dla kostrzynian zawsze była moim marzeniem

Kwietniowe wybory samorządowe wzbudzają coraz więcej emocji. Kto w Kostrzynie będzie ubiegał się o fotel burmistrza? Wśród zadeklarowanych kandydatów jest Lukasz Dombek, dla którego tegoroczne wybory będą już drugą próbą przekonania mieszkańców do swojej osoby.

- Panie Łukaszu, jako pierwszy kandydat ogłosił Pan swój zamiar startu w wyborach samorządowych w Kostrzynie. Zapewne decyzja nie należała do najłatwiejszych?

- Decyzja nigdy nie jest ani prosta, ani łatwa. Wiąże się z wciągnięciem najbliższej rodziny w wir lokalnej polityki, kampanii wyborczej i pracy po kilkanaście godzin na dobę. Pracować w Kostrzynie przy ul. Granicznej zawsze było moim zawodowym marzeniem - dlatego zdecydowałem się wziąć udział w nadchodzących wyborach.

- Bycie burmistrzem to spora odpowiedzialność. Pana kompetencje i doświadczenie zawodowe są wystarczające?

- Z wykształcenia jestem magistrem ekonomii ze specjalizacją w zarządzaniu kadrami i przedsiębiorstwem. Ukończyłem również studia podyplomowe MBA i zarządzanie w ochronie zdrowia. Zawodowo w sektorze prywatnym byłem kierownikiem i dyrektorem w spółkach kapitałowych. W administracji publicznej piastowałem stanowisko kierownika Wydziału Inwestycji w Urzędzie Miasta i Gminy Witnica i stanowisko ds. konsultacyjno-doradczych w Urzędzie Miejskim w Dębnie. Pracowałem również jako Prezes Zarządu w Szpitalu Powiatowym w Gryfinie. Dodatkowo byłem wykładowcą akademickim na wydziale ekonomicznym Akademii Gorzowskiej i Wyższej Szkole Humanistycznej w Szczecinie. Prywatnie jestem mężem Katarzyny i ojcem dwóch synów, 9-letniego Olka i 3 letniego Witka.

- Mógłby Pan przedstawić już swój program wyborczy?

- Swój program chciałbym przedstawić w kampanii wyborczej, po zarejestrowaniu komitetu. Aby nie stał się, jak w ostatnich wyborach, inspiracją dla moich kontrkandydatów. Mój program będzie zapewniał maksymalne wykorzystanie potencjału gospodarczego Kostrzyna. Nie zabraknie miejsca na kulturę i turystykę. Bardzo ważne będą dla mnie sprawy mieszkalnictwa, opieki żłobkowej, szkolno-przedszkolnej i polityki senioralnej. W tym momencie mógłbym wymieniać całe koncepcje programowe, ale kostrzynianie to rozsądni mieszkańcy. Wiedzą, że miasto ma ogromne pieniądze, doskonałą lokalizacje i piękną historię. Niestety od kilkunastu lat coraz więcej mieszkańców narzeka, że pomimo takich możliwości w mieście nic się praktycznie nie dzieje, miasto śpi. Pieniądze gdzieś się „rozpływają”, pozornie wszystko jest dobrze. Pomimo pracy kostrzyńskich samorządowców miasto doświadcza stagnacji. Od 25 lat czekamy, aż nam zrobią obwodnicę, zmodernizują ronda i ciągi dróg krajowych. Staliśmy się całkowicie zależni od centralnych decyzji, na które nie mamy praktycznie już wpływu. Przez najbliższe lata czekać nas będzie ogromne problemy komunikacyjne w mieście. Uważam, że taką sytuację można było już dawno przewidzieć i podjąć praktyczne rozwiązania, które moglibyśmy wykonać z poziomu lokalnego samorządu.

- Dlaczego nie pracuje już Pan w gryfińskim szpitalu?

- Moje odejście z Gryfina to standardowy wynik przedwyborczych przetasowań. Już objaśniam. W momencie kiedy Szpital w Gryfinie, ze względu na covid, został decyzją Wojewody Zachodniopomorskiego jednoimienny. Odeszła praktycznie cała kadra lekarska. Szpital miał wieloletnie zaniedbania związane z remontami i brakiem nowoczesnego sprzętu oraz aparatury medycznej. Taką placówką zarządzać jest bardzo trudno, jest to „orka na ugorze”. Nie ma chętnych managerów. Po ponad 2 latach pod moim zarządem udało się wyremontować i zmodernizować wszystkie budynki Szpitala. Porządnie wyposażyć jednostkę w najnowszy sprzęt. Zatrudnić nowych lekarzy. Po statystykach szpitalnych widziałem, że pomagamy nawet pacjentom z Kostrzyna czy Powiatu Gorzowskiego, czy to w formule hospitalizacji, czy formule Ambulatoryjnej Opieki Specjalistycznej. Taką jednostką zarządzać jest już dużo prościej i chętnych jest więcej. Moje miejsce przed wyborami parlamentarnymi zajęła osoba, która pracowała w księgowości, oczywiście całkowicie przypadkiem w Orlenie, tym Orlenie.

- Była to decyzja polityczna?

- Dokładnie tak. Niestety powiatowe szpitale w Polsce często swoją politykę kadrową opierają na lokalnych rozgrywkach. Stąd też zapewne taki stan zadłużenia tych placówek w całym kraju.

- Dziękujemy za rozmowę i wszystkiego najlepszego w nowym roku.

Dodaj komentarz