Fundacja dla frajerów?

Prezes Fundacji Cogitavi, który jednocześnie jest pracodawcą radnego Bartłomieja Suskiego powołuje się na etykę dziennikarską, chcąc wyjaśnić, że 60 tysięcy złotych to mniej niż 18 tysięcy. Dlaczego?


 

W grudniu 2014 roku urzędnicy w Kostrzynie nad Odrą zdecydowali, że należy z publicznych pieniędzy sponsorować gazetę pracodawcy radnego Bartłomieja Suskiego. Od tego czasu redakcja Gazety Kostrzyńskiej zaczęła opisywać patologiczną sytuację w naszym mieście. Od roku Fundacja Cogitavi, którą w styczniu burmistrz Andrzej Kunt wyróżnił tytułem „Anioła Kostrzyna” zaczęła zbierać „haki” na nasze wydawnictwa. Co ciekawe „haki” szukały „Anioły” burmistrza Kunta, które zostały powołane, według statutu fundacji, do wspierania lokalnej prasy. Co zarzucają nam „Anioły” burmistrza?

Fundacja Cogitavi zarzuca nam, że w artykule „Bizancjum nad Odrą” sugerujemy że „w Dębnie jest dużo lepiej niż w Kostrzynie.” Dla miłośników Fundacji i Bartłomieja Suskiego przypominamy, że w artykule powołaliśmy się na dane z założeń budżetowych Kostrzyna, Dębna i Słubic. Prezes pryncypała Suskiego twierdzi, że Kostrzyn nie płaci za pozytywne artykuły w Gazecie Kostrzyńskiej. Przy okazji należy wspomnieć, że Burmistrz płaci rocznie 60 tysięcy złotych za pochlebne artykuły pracodawcy Bartłomieja. Ponadto gazeta Fundacji Cogitavi bez pieniędzy kostrzyńskich podatników nie wydała żadnego numeru gazety. W Dębnie przez dwa lata wydawaliśmy gazetę bez umowy z gminą.

Fundacja powiązana z radnym Suskim, pisze, że otrzymujemy szeroki strumień pieniędzy z Dębna. Przypominamy, że w styczniu 2016 roku podpisaliśmy z Gminą Dębno umowę na wydawanie biuletynu Samorządowego na kwotę 3-krotnie mniejszą od sumy, którą otrzymują społecznicy z Fundacji Cogitavi. Dębno płaciło trzy lata temu za biuletyn 20 tysięcy złotych, a Kostrzyn około 30 tysięcy, dziś Dębno wydaje 18,7 tysiąca, a Kostrzyn 60 tysięcy plus dodatkowe zleconka dla Fundacji. Jeśli Cogitvi określa to prostytucją, to w Kostrzynie jest jawne kazirodzctwo. Prezes Cogitavi egzaltuje się, że Przewodniczący Rady Miejskiej w Dębnie - Paweł Chrobak kierował się czyimś interesem. Dlatego Dębno płaci 3-krotnie mniej za swój biuletyn niż Kostrzyn?

Fundatorzy z Cogitavi twierdzą na podstawie daty zawartej w formularzu ofertowym z Dębna, że już w zeszłym roku wiedzieliśmy o zapytaniu ofertowym na wydawanie Biuletynu w Dębnie. Formularz ofertowy z Dębna przyszedł Internetem 15 stycznia 2016 roku, data 19.01.2015 rok wynika z prozaicznej literówki, która była epizodyczna i nie miała wpływu na ofertę. Przy okazji należy wspomnieć, że Dębno uczciwie wysłało zapytanie ofertowe do wszystkich analogicznych gazet do „Pomyśla” bez żadnych warunków. W Kostrzynie nikt sobie na to nie może pozwolić, bo koszt publikacji biuletynu jest dwukrotnie zawyżony.

Społecznik z Fundacji pisze, że sięgamy pełnymi rękoma po publiczne pieniądze. Nigdy nie napisaliśmy, że finansowanie biuletynów z gminnych środków jest złem. Pisaliśmy, że miasta podobne do Kostrzyna według Obserwatorium Wolności Prasy w Polsce wydają do 20 tysięcy złotych. Patologią jest wydawanie 3-krotnie więcej w okolicznościach, w których miejski radny jest pracownikiem Fundacji, która pobiera publiczne pieniądze, a jego matką jest wysoki urzędnik samorządowy, w tym przypadku sekretarz miasta Kostrzyn.

Kolejnym zarzutem Cogitavi jest to, że ograniczamy działalność kulturalnego czasopisma o nazwie „Merkuriusz”. Przypominamy, że Merkulisz Dębnowski jest gazetą wydawaną przez Bibliotekę o tematyce kulturalnej, która ze swojego założenia nie porusza tematów samorządowych, do tego celu służy Biuletyn Samorządowy. Pracodawca radnego Suskiego zarzuca naszemu wydawnictwu „łatwiznę” w wydawaniu biuletynów Dębna i Boleszkowic. W Dębnie materiał do biuletynu przygotowuje urzędnik ds. rozwoju, który nie ma żadnych nacisków politycznych i tym samych nie propaguje taniej propagandy. Ponadto teksty są sprawdzane przez naszą redakcję pod kątem stylistycznym. Dlatego, w przeciwieństwie do Kostrzyna, biuletyny w Dębnie i Boleszkowicach nie propagują analfabetyzmu.

Fundacji Cogitavi bez problemu udało się podzielić kwotę biuletynu z Boleszkowic (4 strony przez 400 złotych) wyszło 100 złotych, biuletyn Dębna posiada 12 stron i kosztuje gminę 1700 złotych, wychodzi około 141 złotych. Fundacja podzieliła i wyszło jej 170 złotych – gratulacje. Kostrzyn za stronę płaci 200 złotych – frajerzy z Kostrzyna płacą prawie dwa razy więcej od swoich kolegów z Boleszkowic.

Fundacja z Kostrzyna chełpi się, że sama opracowuje i relacjonuje wydarzenia. Praktycznie jedyną relacją jest sprawozdanie z sesji radnego Suskiego – pracownika Fundacji, która niewiele ma wspólnego z obiektywizmem. Reszta relacji to m. in. teksty pracowników MOSiR, Biblioteki, Muzeum i urzędników.

Śmiesznie brzmią słowa, że czerpiemy „szerokim strumieniem” pieniądze z Gminy Dębno w kwocie 1700 złotych miesięcznie w sytuacji, w której naciąga się mieszkańców Kostrzyna na kwotę 5000 tysięcy za ten sam produkt. Pocieszające jest to, że Fundacja powołana do wspierania lokalnych mediów wykonała ku temu pierwszy krok. Szkoda tylko, że wsparcie finansowe trzeba będzie prawdopodobnie egzekwować na drodze sądowej tytułem odszkodowania za zniesławienie i pomówienia.


 


 


 

Bartosz Gajewski


 

Dodaj komentarz