Anioły Kostrzyna

Anioły Kostrzyna” to nowy pomysł kostrzyńskich urzędników, aby wyróżnić lokalnych przedsiębiorców. Statuetki były wręczane w styczniu tego roku podczas spotkania noworocznego, które zorganizował kostrzyński magistrat. Aniołem okazała się m. in. fundacja zatrudniająca miejskiego radnego, która inwigiluje nasze wydawnictwa oraz określa samorządowców z okolicznych miejscowości mianem „frajerów”.

Kostrzyńska fundacja o nazwie Cogitavi od swojego początku w 2013 roku powstała z myślą o szerzeniu idei obywatelskiej i wspieraniu lokalnych mediów. W 2015 roku, tuż po zdobyciu mandatu w wyborach samorządowych Bartłomiej Suski został „społecznym redaktorem” w gazecie wydawanej przez niniejszą fundację. Z ostatniego oświadczenia majątkowego wynika, że jest już jej etatowym pracownikiem. Fundacja i firma zarejestrowana pod tym samym adresem w zeszłym roku funkcjonowała praktycznie wyłącznie dzięki pieniądzom z Urzędu Miasta. Bartłomiej Suski obligatoryjnie straciłby mandat radnego gdyby był w zarządzie takiej organizacji pozarządowej. Radny jest jednak „zwykłym” pracownikiem fundacji Cogitavi, która zatrudnia tylko jego. W grudniu 2014 roku kostrzynian bezpłatny biuletyn wydawany przez otoczenie fundacji kosztował 36 tysięcy złotych. W 2015 koszt „gazetki” wzrósł do 60 tysięcy, czyli 5 tysięcy za każdy numer. Oczywiście koszt kostrzyńskiego biuletynu, będący wkładką do reklam, jest nieuzasadnione zawyżony. W grudniu zeszłego roku złożyliśmy burmistrzowi propozycję wydawania biuletynu bez reklam prawie za połowę obecnej ceny. Kostrzyński manager z tytułem naukowym odpisał, że nie widzi takiej potrzeby. Nie trzeba mieć matury, aby wyliczyć, że koszt umowy na druk biuletynu z 2014 plus 20 tysięcy pensji radnego to prawie 60 tysięcy złotych. Dlaczego robimy zastrzeżenia o takie „niewielkie” pieniądze? Z tego powodu, że taka sytuacja jest po prostu patologią samorządową i jako niezależna gazeta jest to nasz obowiązek. Zwłaszcza, ze matką radnego Suskiego jest pani Suska, będąca sekretarzem miasta. Ponadto komitet wyborczy dr. Andrzeja Kunta podczas ostatnich wyborach był zarejestrowany w siedzibie fundacji Cogitavi. Jak na ironię od stycznia tego roku wydawanie propagandowego biuletynu zakwalifikowano jako pożytek publiczny, tak samo jak przykościelną świetlicę dla dzieci. Najwidoczniej kostrzyńscy samorządowcy kierują się wyłącznie etyką lekarską, która nie obowiązuje w Urzędzie Miasta.

Kostrzyński Anioł za Baśń

W zeszłym roku prezes fundacji Cogitavi postanowił wydać swojej partnerce życiowej książkę zatytułowaną „Baśń o kostrzyńskim hejnale”. Do nominacji na Anioła Baśń została zgłoszona przez miejskie przedszkole, w którym pracuje z kolei życiowa partnerka Bartłomieja Suskiego. W styczniu burmistrz Kunt zauważył, że nie musiał za to wydawnictwo zapłacić, gdyż fundacja znalazła sponsorów na pokrycie kosztów druku. W Urzędzie Miasta fakt, że nikt nie musiał opisywać faktury za Baśń, prawdopodobnie uznano za cud, godny przyznania fundacji Cogitavi statuetki „Anioł Kostrzyna”.

Oczywiście wcześniej wydawcy miejskiego biuletynu zdążyli wystawić faktury dla miasta na ponad 100 tysięcy złotych.

Permanentna inwigilacja

Ostatnie dwa lata dla fundacji radnego były trudnym okresem. Bartłomiej Suski wysyłał do gmin, w których wydajemy gazety wnioski z pytaniem o umowy na wydawanie gminnych biuletynów. W styczniu 2016 roku zapewne dowiedział się, że gmina Boleszkowice podpisała z naszym wydawnictwem „Pomyśle” umowę na wydawanie biuletynu na kwotę 400 złotych miesięcznie. W tym samym czasie detektyw Suski dowidział się o umowie z gminą Dębno na kwotę 1700 złotych. Ze względu na kolportaż w kilkunastu sołectwach Dębna, koszt strony dla gminy jest wyższy o około 40 złotych. Z tego powodu prezes fundacji nazwał publicznie urzędników z Dębna „frajerami”. Słowem się przy okazji nie zająknął, że miasto Kostrzyn płaci jego fundacji 5 tysięcy złotych każdego miesiąca. Żaden kostrzyński urzędnik nie pomyślał, że można płacić za biuletyn 1700 złotych. Nie ma nic łatwiejszego niż wydawanie nie swoich pieniędzy, zwłaszcza gdy są to pieniądze publiczne. Dzięki czemu mamy sytuację, że kostrzyński radny żyje na „grzbiecie” kostrzyńskich podatników i udaje, że robi karierę dziennikarską. Może nawet sobie napisać, że padł ofiarą zemsty, spisku i kłamstwa, oczywiście bez podawania żadnych dowodów. W normalnym samorządzie takie przypadki są eliminowane. W Kostrzynie nad Odrą patologie noszą imię Aniołów.

 

Bartosz Gajewski

 

 

 

Dodaj komentarz