Po ubiegłorocznej wycieczce rowerowej wokół jeziora Balaton na Węgrzech – w tym roku zaplanowaliśmy wypad na Podlasie. Zainteresowało nas północne Podlasie, które jest regionem o międzynarodowej sławie. Każdy, kto choć trochę interesuje się przyrodą słyszał o Puszczy Białowieskiej i Knyszyńskiej, o dzikich bagnach Biebrzy i Narwi. To kraina ruskiego folkloru, którego symbolem są bogato zdobione drewniane domy i prawosławne cerkiewki.
Nigdy tam nie byliśmy, a zachęciła nas informacja o szlaku rowerowym Green Velo, który wielkim łukiem prowadzi przez kilka województw Polski wschodniej. Z informacji pozyskanych w internecie dowiedzieliśmy się, że na jego podlaskim przebiegu zrobiono rzecz fantastyczną - zbudowano wiele kilometrów dróg rowerowych, dzięki którym – z dala od ruchliwych szos - można zaplanować ciekawą wycieczkę. Byliśmy ciekawi, czy te informacje potwierdzą się na miejscu. Zapakowaliśmy rowery oraz niezbędne ubrania i wyruszyliśmy w daleką podróż na Podlasie.
Przyjazd do Waniewa
Pokonując 700 km, wieczorem dojechaliśmy do Waniewa - nadnarwiańskiej wioski. Tutaj mieliśmy zarezerwowany pierwszy nocleg w hoteliku nad skraju bagien zwanych "Polską Amazonią" oraz tutaj zaczynała się nasza wycieczka rowerowa. Rozpakowując bagaże i rowery z samochodu spotkaliśmy sympatyczną Anię. Po krótkiej rozmowie okazało się, że przyjechała z mężem z Rembertowa, aby tą samą trasą i w tym samym okresie na rowerach podziwiać uroki Podlasia. Bardzo się ucieszyliśmy, że razem będziemy znosić trudy naszej wycieczki. Ania – to pracownica Ministerstwa Finansów, a jej mąż Andrzej – to znany warszawski adwokat. Oboje lubią wycieczki rowerowe i mają już za sobą wiele setek przejechanych kilometrów.
Dzień 1: Waniewo – Ploski
Po śniadaniu pakujemy sakwy na rowery i ruszamy na pierwszy etap naszej wycieczki. Mamy do przejechania około 60 km i planujemy po drodze zwiedzić ciekawe miejscowości. Jedziemy szlakiem rowerowym Green Velo w górę rzeki Narwi. W starym rusko-lackim Surażu zwiedzamy prywatne muzeum z kolekcją skamielin, ceramiki, broni, przedmiotów kultu religijnego Żydów, Tatarów, Litwinów i Polaków. Historia tego interesującego muzeum zaczyna się w 1936 roku, kiedy to mieszkaniec Suraża wyorał na polu narzędzia z epoki kamienia. Dziś muzeum prowadzi jego syn - pasjonat historii – z zawodu felczer. Po tej ciekawej lekcji historii ruszamy dalej mijając dawną granicę Litwy. Im dalej na wschód - wioski stają się coraz piękniejsze. Kilka razy zatrzymujemy się, aby porozmawiać z mieszkańcami siedzącymi na ławeczkach przed swoimi domami. Ludzie bardzo życzliwi, w rozmowie posługują się wieloma słowami z języka rosyjskiego. Naszą uwagę przyciągają różne napisy i tablice w języku rosyjskim. Niestety, pogoda zaczyna się psuć, dopada nas deszcz. Z jednej peleryny robimy pałatkę i cierpliwie czekamy na słońce. Po godzinie kontynuujemy naszą wycieczkę. Pod koniec etapu, w drewnianych Plutyczach chwytamy za aparaty fotograficzne, żeby uwiecznić piękne ornamenty na chatach. Po południu docieramy do „Ptasiej Osady” nad rzeką Narwią , gdzie mamy zarezerwowany drugi nocleg. W urokliwym pensjonacie, z tarasu podziwiamy rzekę, która w tym miejscu wije się przepięknie wśród wysokich traw. Cisza, przepiękny śpiew ptaków, kumkanie żab , miłe towarzystwo Ani i Andrzeja , a potem zasłużony odpoczynek.
Dzień 2: Ploski – Białowieża
Po śniadaniu ruszamy dalej. Jadąc z wiatrem w plecy przez Równinę Bielską szybko docieramy do Hajnówki. Najpierw odwiedzamy restaurację „Babushka”, która serwuje smaczne dania kuchni wschodniej. Zamawiamy zupę solankę i przepyszny chłodnik oraz pielmini nadziewane baraniną. Po obiedzie zwiedzamy okazały prawosławny Sobór Świętej Trójcy. Przed nami jeszcze sporo kilometrów, więc zgodnie z wytyczoną trasą ponownie wpadamy na szlak rowerowy Green Velo, który prowadzi nas w głąb Puszczy Białowieskiej. Wiele kilometrów tej trasy pokonujemy ścieżką szutrową. Tam na własne oczy widzimy skandaliczną wycinkę starych, zdrowych drzew. Na wielu znajdują się napisy umieszczone przez protestujących ekologów : „Tu byłem. Szyszko”. Przed Białowieżą próbujemy zwiedzić rezerwat żubrów. Niestety jest już nieczynny, a bardzo wysoki płot uniemożliwia obejrzenie zwierząt. Pod wieczór docieramy do Białowieży na nocleg - na zasłużony odpoczynek.
Dzień 3: Białowieża – Białoruś – Narewka
Odległość do kolejnej miejscowości jest niewielka, więc wcześniej zaplanowaliśmy krótką wycieczkę na Białoruś. Korzystając z ruchu bezwizowego chcemy odwiedzić białoruskich sąsiadów. Jeszcze w domu, przez internet wykupiliśmy ubezpieczenie oraz przepustki do białoruskiej części Puszczy Białowieskiej. Jedziemy tam sami, bo nasi znajomi Ania i Andrzej mają inne plany. Po sprawnym przekroczeniu granicy trafiamy przed oblicze Aleksandry – pracownicy białoruskiego parku narodowego, która żąda od nas wykupienia przepustek po 20 rubli od osoby. Okazujemy jej przepustki wykupione w Polsce, ale ona twierdzi, że zdarzają się pomyłki i polskie biura podróży nie przekazują im należnych kwot. Uzgadniamy, że zapłacimy jej na powrocie, gdy kupimy ruble. Wyposażeni w mapkę zagłębiamy się w białoruską Puszczę Białowieską. I tutaj – ku naszemu zdziwieniu – pokonujemy około 30 km w doskonałych warunkach: asfaltowa ścieżka rowerowa wyposażona w wiele tablic informacyjnych. Na obrzeżach Puszczy natrafiamy na rezerwat dzikich zwierząt. Całkiem z bliska możemy obejrzeć wilki, niedźwiedzie, żubry, jelenie, rysie, dziki, sarny, susły, borsuki. Kontynuując naszą wycieczkę w miejscowości Kamianiuki rozpoczynamy poszukiwanie kantoru i sklepu. Tutaj dowiadujemy się o licznych przerwach w pracy Białoruskiego Banku Narodowego oraz o 2-godzinnej przerwie w pracy sklepu spożywczego. Z trudem udaje nam się kupić ruble na przepustki, bo bez opłaconych drugi raz przepustek nie moglibyśmy opuścić Białorusi. Bez problemu opuszczamy Białoruś żegnani przez sympatycznych pracowników białoruskich i polskich służb granicznych. Od nich dowiadujemy się, że w tym dniu byliśmy jedynymi rowerzystami przekraczającymi granicę polsko-białoruską. Przed nami jeszcze 30 km drogi, tym razem przez polską część Puszczy Białowieskiej. Jazda ścieżką szutrową jest dużo trudniejsza, więc zmęczeni pod wieczór docieramy na nocleg do „Dworu Bartnika” w Narewce. Ania i Andrzej już są na miejscu i czekają na nas z zimnym piwem. W trakcie kolacji właściciel tego okazałego hotelu proponuje nam zwiedzenie muzeum pszczelarstwa, gdzie duży zbiór przedmiotów prezentowany jest w działach: numizmatyka, filatelistyka, birofilistyka, trafika, szkło i porcelana, obrazy olejne , haft krzyżykowy, krawaty , exlibrisy, stary sprzęt pszczelarski, karty telefoniczne, zegary, makrofotografia, heraldyka, akcje i obligacje. Wiele eksponatów to prawdziwe rarytasy. Jesteśmy zachwyceni nie tylko tym ciekawym zbiorem, ale także wiedzą właściciela na temat życia pszczół i pszczelarstwa. Przed hotelem zwiedzamy skansen z bogatą kolekcją uli. Po dniu pełnym wrażeń udajemy jest na odpoczynek, bo przed nami najdłuższy odcinek naszej trasy. Na drugi dzień okazało się – że także najtrudniejszy.
Dzień 4: Narewka – Borek
Rano, po śniadaniu, w doskonałych humorach ruszamy dalej. Słońce świeci, wieje wiatr, jeszcze wtedy nie wiemy, że będziemy się z nim zmagać przez całą trasę. Pomiędzy Puszczą Białowieską a Puszczą Knyszyńską na naszym szlaku pojawiają się pola uprawne, przez co mamy przed sobą szersze panoramy widokowe. Ale mamy także wiatr, który prawie przez cały czas wieje nam w twarz. Teren jest pagórkowaty, więc spore odległości „pod górkę” pokonujemy na pieszo. Mijamy rozległy Zalew Siemianówka i kilka wsi z pięknymi drewnianymi cerkiewkami. Jesteśmy bardzo zmęczeni, więc rezygnujemy z noclegu w Supraślu. Wcześniej, w miejscowości Borek nad rzeką Supraśl znajdujemy camping „Maciejówka”, gdzie w drewnianych domkach mamy doskonałe warunki do odpoczynku. Za nami już 270 km, więc zaczynamy odczuwać te kilometry pokonywane z taką intensywnością. Idziemy szybko spać, bo przed nami ostatni etap wycieczki, który w połowie wiedzie przez Puszczę Knyszyńską oraz miasto Białystok.
Dzień 5 : Borek – Waniewo
Po śniadaniu, po przejechaniu kilku kilometrów zagłębiamy się w ostępy Puszczy Knyszyńskiej. Jedziemy szlakiem Powstania Styczniowego, które związane było w ogromnej mierze z obszarami leśnymi. Tutaj lasy stały się skarbnicą pamiątek po tamtych czasach, często zachowując w niemal nie zmienionym kształcie miejsca tych dawnych dramatycznych wydarzeń. Ścieżka biegnie obok pól bitewnych, powstańczych mogił, cmentarza wojennego żołnierzy z 1831 roku. Na naszej trasie znajdujemy wieżę widokową, wiaty i zadaszenia oraz tablice informacyjne. Puszcza Knyszyńska w niczym nie przypomina Puszczy Białowieskiej. Jest sucho, przeważają drzewa iglaste. Szutrowa ścieżka rowerowa w wielu miejscach jest zniszczona przez prace leśne. Na naszej drodze spotykamy spore wzniesienia, które jesteśmy zmuszeni pokonywać pieszo. Zmęczeni, z radością witamy miasto Białystok – stolicę województwa podlaskiego. To miasto może poszczycić się licznymi szerokimi i bezpiecznymi asfaltowymi ścieżkami rowerowymi oraz stojakami na rowery. W "podlaskiej metropolii" oglądamy barokowy Pałac Branickich, ciekawe kościoły i cerkwie. Na ścieżkach rowerowych spory ruch. W barze „Pod topolami” stoimy w długiej kolejce, aby zjeść smaczny obiad. Następnie żegnamy Białystok i ruszamy dalej. Po drodze zatrzymujemy się w miejscowości Choroszcz, gdzie odwiedzamy miejsce straceń powstańców z 1863 roku. Do Waniewa wracamy pod wieczór pokonując drewnianą kładką narwiańskie bagna oraz rzekę Narew promami ręcznie obsługiwanymi. Wieś Waniewo – to niegdyś gród graniczny strzegący przeprawy mostowej na Narwi. Rzeka Narew dała początek tej miejscowości, później przez wieki była źródłem zaopatrzenia w ryby. Dziś przy brzegach rzeki mieszkańcy Waniewa i liczni wędkarze cumują tradycyjne łodzie „pychówki”, które są nieodłącznym elementem narwiańskiego krajobrazu. Tu kończymy naszą wycieczkę rowerową łącznie pokonując trasę o długości 330 km
Zakończenie wycieczki
W sobotę rano po śniadaniu żegnamy Anię i Andrzeja umawiając się w przyszłym roku na wspólną wycieczkę na trasie rowerowej Odra – Nysa. Korzystając z pobytu na Podlasiu jedziemy już samochodem zwiedzić Tykocin, Supraśl, Krynki i Kruszyniany. W niedzielę wracamy do Kostrzyna nad Odrą. Jesteśmy zachwyceni Podlasiem. Kolejny raz dochodzimy do wniosku, że nasz kraj jest piękny, zwłaszcza podziwiany z rowerów. Kolejną wycieczkę planujemy na Mazury.
Maria i Stanisław Masztalerz