Postanowiliśmy poszukać miejsca nad morzem gdzie można w ciszy i spokoju odpocząć i pozwiedzać ciekawe tereny. Wybór padł na Słowiński Park Narodowy, ale zwiedzany ze Smołdzina - niedużej wsi około 1000 mieszkańców, położonej na zachodnich obrzeżach Parku. Wieś oddalona jest od morza około 6 kilometrów, dlatego pomijana jest przez rzesze turystów spragnionych bliskości morza, gwaru i tłoku na plaży.
Pomimo pory letniej, bez problemu załatwiamy przez internet miejsce noclegowe na kilka dni, tym razem rowerów nie bierzemy ze sobą, rowery wypożyczy nam właściciel pensjonatu. Podróż z Kostrzyna do Słupska pociągiem z jedną przesiadką trwa około 6 godzin. W Słupsku przesiadamy się do autobusu, przystanek autobusowy jest obok kolejowego, szybko łapiemy połączenie i wczesnym popołudniem jesteśmy w Smołdzinie. Mała cicha spokojna wieś położona pomiędzy jeziorami Gardno i Łebsko nad rzeką Łupawą tuż przy granicy Słowińskiego Parku Narodowego. Nieopodal najwyższe wzniesienie w regionie Rowokół o wysokości 115m npm., na którym znajduje się metalowa wieża widokowa.
Po krótkim odpoczynku wybieramy się zwiedzić wieś i zaliczyć Rowokół. We wsi Dyrekcja Słowińskiego Parku Narodowego oraz Muzeum SPN. W drodze na Rowokół przechodzimy przez mostek na Łupawie, mijamy Kościół Parafialny pod wezwaniem Trójcy Świętej wzniesiony w 1623 r. i jesteśmy u podnóża wzniesienia. Mamy do pokonania ok 100 m różnicy wzniesień, wspinamy się krętym szlakiem w lesie przez ok 30 minut. Na szczycie metalowa wieża widokowa, naturalnie wejście na wieżę płatne. Kasjerka przestrzega nas, że u góry mocno wieje, ale jeżeli do tej pory wieża stoi to chyba dzisiaj się nie przewróci. Z wieży doskonałe widoki na jezioro Gardno i Łebsko, od północy latarnia morska w Czołpinie i morze. Podobno przy dobrej pogodzie w nocy widać światła dużej wyspy Bornholm na Bałtyku. W dole maleńkie domki w Smołdzinie, niczym zabawki dla dzieci. U góry faktycznie trochę wieżą bujało, tak, że wrażenia były niesamowite.
Następny dzień, pogoda sprzyja, wybieramy się do latarni morskiej i nad morze. Do Czołpina podwozi nas samochodem gospodarz, po drodze mijamy grupy rowerzystów udających się na plażę. Z parkingu podchodzimy 1,4 km do latarni zbudowanej na wysokiej wydmie 56 m n.p.m. Latarnia ma wysokość 25,2 m. Wejście na latarnię płatne. Z góry wspaniałe widoki na ruchome wydmy oddzielające jezioro Łebsko od morza. Niedaleko Latarni znajdują się tereny wraz z zabudowaniami po byłej jednostce wojskowej. Tereny te obecnie zostały przystosowane do obsługi turystycznej. Od latarni szlakiem niebieskim idziemy ok 1 km nad morze. Szeroka ładna piaskowa plaża. Mimo dobrej pogody niewielu plażowiczów. Mamy 1,5 kilometra plażą do punktu gastronomicznego w „Czerwonej Szopie'', dawnej stacji ratowników morskich. Momentami całkowita pustka na plaży, mówię do żony, czego się czaisz, skacz na golasa do wody, ale niestety purytańskie wychowanie przeważa, musiała zamoczyć strój kąpielowy. Po obiedzie odpoczynek nad morzem i powrót do Czołpina niebieskim szlakiem leśną drogą i asfaltówką ok 2 km. Stąd idziemy czerwonym szlakiem 2 km lasem do parkingu przy jeziorze Dołgie Wielkie. Na szlaku mijają nas grupki rowerzystów. Z parkingu idziemy 1,1 km do połączenia szlaku czerwonego z czarnym. Stąd czarnym szlakiem mamy niecałe 4 kilometry do Smołdzina. Czerwonym szlakiem możemy dojść do pomostu widokowego na jeziorze Dołgie Wielkie. Jezioro ma 156,4 ha powierzchni, brzegi jeziora mocno porośnięte. Z pomostu długiego na 70 m można obejrzeć jezioro, zobaczyć Czołpińską Latarnię Morską oraz taras widokowy na Leśnej Wydmie, znajdujący się na terenie powojskowym.
Trzeci dzień. Dzisiaj w planie najważniejsza atrakcja, spacer przez wydmę Czołpińską. Tabuny turystów jeżdżą do Łeby żeby zaliczyć piaskową Łącka Górę, nie wiedzą, że to kilkanaście kilometrów na zachód są najpiękniejsze wydmy. Korzystamy z uprzejmości gospodarza który podwozi nas 8 km na parking w Czołpinie. Z parkingu wchodzimy w nadmorski las, w pierwszej części wilgotny i bogaty w roślinność, im bliżej wydm, tym bardziej suchy i oszczędny w runo. Po około 1,5 km szlak skręca w lewo na wydmę Czołpińską, prosto zarastająca ścieżka, którą prowadził piękny szlak przez wydmy wzdłuż jeziora Łebsko, następnie przez nieistniejącą już słowińską wieś Boleniec zasypaną przez wędrujące piaski. W latach 80 kilkakrotnie maszerowałem tym szlakiem, niestety piaski dotarły do bagiennych terenów jeziora Łebsko i szlak zamknięto. Pozostały mi tylko slajdy zasypywanych drzew i torfowisk na tym terenie. Po kilkuset metrach las się kończy i widzimy w dali pierwszą piaskową wydmę. Po wdrapaniu się na nią zobaczymy wielki obszar piaskowej pustyni. Małżonka kręci się w kółko i bez przerwy robi zdjęcia, będzie co oglądać. Idąc szlakiem wytyczonym wśród piasków kilkakrotnie mamy okazję wdrapywać się na piaskowe góry. Niezapomniane wrażenia, po przejściu piaskowej pustyni docieramy do plaży, szeroka i piaszczysta, jedna z ładniejszych plaż nad Bałtykiem. Nad brzegiem niewielu plażowiczów, cicho i spokojnie. Robimy krótki odpoczynek, postanawiamy zamoczyć się w wodzie i spłukać z siebie piasek pustyni. Jak wspaniale, nikogo w pobliżu nie ma, morze tylko dla nas. Głód się odzywa, do ,,Czerwonej Szopy'' mamy ok. 3 km plażą, idziemy brzegiem morza, od czasu do czasu mijają nas spacerowicze, dopiero w okolicach Czerwonej Szopy większe zgrupowanie plażowiczów. Po obiedzie w ,,Czerwonej Szopie'' odpoczynek nad morzem, opalamy się i zażywamy kąpieli. Późnym popołudniem powrót do domu, postanawiamy przejść brzegiem morza jeszcze ok 1,5 km do czarnego szlaku, którym do Smołdzina mamy 6 km. Od morza do parkingu nad jeziorem Dołgie Wielkie ok 1,5 km, dalej trasa, którą maszerowaliśmy poprzedniego dnia.
Czwarty dzień. Dzisiaj wybieramy się do Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach, oraz nad jezioro Łebsko. Do Kluk udaje nam się dojechać autobusem PKS, co dalej będziemy myśleć później.
Muzeum Wsi Słowińskiej powstało z myślą ratowania kultury materialnej dawnej ludności kaszubskiej. Słowińcy- ewangeliccy Kaszubi po II wojnie światowej zamieszkiwali okolice jeziora Gardno i Łebsko. Niestety potraktowano ich jak Niemców, zmuszono do emigracji i wysiedlono. W latach 70 ostatni Słowińcy wyjechali do Niemiec. Dzisiaj możemy tylko oglądać jak żyli i mieszkali. Zwiedzamy zgromadzone eksponaty, 7 chałup, 7 obórek, 2 stodoły, 2 piece chlebowe, magazyn na łodzie, szałas rybacki oraz sprzęt rybacki. Po zwiedzeniu Muzeum idziemy ok 1,5 km nad jezioro Łebsko. Nad jeziorem znajduje się wieża i pomost widokowy. Z wieży możemy zobaczyć wydmy leżące po drugiej stronie jeziora, piękne widoki na jezioro trzecie pod względem powierzchni w kraju. Wracamy do Kluk, ponieważ odezwał się głód, postanowiliśmy wstąpić do Karczmy u Dargoscha w Klukach. Stylowa Karczma, ładny wystrój, regionalne dania, ceny średnie. Najedzeni postanawiamy przespacerować się do Smołdzina na piechotę, przecież to tylko 9 km. Po wyjściu z Kluk z prawej strony mijamy jedyny zachowany cmentarz słowiński, w 1980 r zamknięty dla pochówku, a w 1991 r uznany za obiekt zabytkowy i włączony do Muzeum Wsi Słowińskiej. Po lewej stronie Obszar Ochrony Ścisłej Maliny Moroszki. Ze wsi Łokciowe idziemy żółtym szlakiem wzdłuż kanału Łupawa- Łebsko. Nużący 6-kilometrowy prosty odcinek trasy wśród łąk. Trochę reprymend od żony dostałem za tę trasę, ale za to dobrze ją dziś pamięta. Wieczorem jesteśmy w Smołdzinie, zmęczeni, ale zadowoleni, jutro niestety jedziemy już do domu.
Znakomicie wypoczęliśmy, tym razem przespacerowaliśmy sporo kilometrów, chodziliśmy gdzie chcieliśmy, nikt nas nie poganiał, nie byliśmy ograniczeni żadnymi terminami. W drodze powrotnej do Kostrzyna żona robiła już plany następnej wycieczki.
Andrzej Dudkiewicz