Historia zaczęła się w 2009 roku. To właśnie wtedy Wspólnota Mieszkaniowa ul. Osiedlowej 3 zwróciło się z pismem do burmistrza Andrzeja Kunta z prośbą o wybudowanie parkingu. Sprawa toczyły się wolno, ale w dobrym kierunku. W 2016 roku miasto zleciło opracowanie planu parkingu. Firma projektowa zlecenie wykonała w zeszłym roku. Powstał plan na 8 miejsc parkingowy, tylko po to, aby rok później oznajmić mieszkańcom, że parking nie powstanie!
Do niedawna dojazd do Wspólnoty Mieszkaniowej ul. Osiedlowej 1 i 3 dla służb ratunkowych był ułatwiony dzięki wjazdowi od rynku miejskiego poprzez oznakowaną drogę. Teren należy do miasta i najwidoczniej ktoś uznał, że jeśli miasto wykonało wjazd i postawiło znak „droga P.-Poż.”, to w każdej chwili może znak wykopać i zlikwidować wjazd. Tak też się stało. Dodatkowo, aby „ułatwić” życie mieszkańców dawny wjazd zablokowano donicami i zadeklarowano, że od tej pory miejsce stanie się prawdziwą „oazą” zieleni i spokoju. Ponadto na kierowców, którym pomimo doniczkowych utrudnień udaje się zaparkować regularnie wzywana jest straż miejska, która w tym przypadku zawsze ma czas i przyjeżdża. Oburzeni mieszkańcy postanowili się spotkać z burmistrzem. Złożono odpowiedni wniosek z podpisami mieszkańców i oczekiwano na datę wizyty. Włodarz zaprosił swoich wyborców w poniedziałek 4 grudnia. Wraz z nim przybyło kilku naczelników. Mieszkańcy przedstawili całą korespondencję z miastem od siedmiu lat, a burmistrz nawet nie udawał, że jest dla niego interesująca. Rozpoczęła się godzinna dyskusja. Dr Kunt powiedział, że bardzo chciał, znalazł nawet pieniądze w budżecie, zapłacono projektantowi, ale się nie da. Naczelnik odpowiedzialny za takie inwestycje poinformował, że zmieniły się interpretacje prawne i po analizie projektu przez Starostwo inwestycja nie uzyska akceptacji. Wspólnota była dobrze przygotowana i nawet wcześniej wysłała pismo do Starostwa, dlaczego się nie zgadza na tę inwestycję. W odpowiedzi usłyszeli, że „Starosta Gorzowski nigdy nie prowadził postanowienia dotyczącego budowy parkingu przy ul. Osiedlowej 1”. Początkowo miasta twierdziło, że rozmawiało z filią na parterze urzędu. Później, że rozmawiano z panią w starostwie, która poszła na urlop i odpowiedź przygotowała inna osoba z powiatowego Wydziału Budownictwa. Na szczęście te argumenty ominęły pana Mariusza z Osiedlowej 3, który chwilę wcześniej opuścił spotkanie, argumentując, że nie zamierza dłużej uczestniczyć w tej farsie. W wymianie zdań poruszono także kwestię drogi „P.-Poż” i ewentualnego dojazdu straży pożarnej czy zwykłego transportu węgla. W tej dziedzinie swoje „pięć minut” miał osiedlowy radny Bartłomiej, który pojawił się na zaproszenie urzędu i stwierdził, że węgiel w workach to sobie mogą nosić mieszkańcy z ulicy Osiedlowej. Nikogo nie wzruszyły nawet argumenty pana Drohomireckiego, który w sposób emocjonalny tłumaczył, że swobodny wjazd od rynku skraca czas transportu niepełnosprawnej córki, a poprzez podniesienie krawężnika łatwiej może uszkodzić samochód. Jednym z argumentów burmistrza, które miały wyperswadować w tym miejscu parking była reforma oświaty. Nagle okazało się, że trzeba wybudować w tym miejscu plac zabaw dla pierwszoklasistów i przenieść bieżnię, gdyż nową salę gimnastyczną budują. W zeszłym roku, w chwili wydawania publicznych pieniędzy na wykonanie planu parkingu, zarys reformy oświatowej był już znany. Na szczęście wspólne pieniądze wydaje się łatwo i nie trzeba się posługiwać logicznymi argumentami. Spotkanie zakończyło się w sposób kuriozalny. Przyszła pani z sekretariatu i poinformowała burmistrza, że już od dłuższego czasu czekają na niego kolejni interesanci. Najwidoczniej nikt nie był w stanie przewidzieć, że taka wizyta może potrwać dłużej niż 20 minut. Chwilę przed zakończeniem tego spotkania mieszkańcy poinformowali, że za budową parkingu podpisało się ponad 90% mieszkańców ul. Osiedlowej 1 i 3. W odpowiedzi usłyszeli od burmistrza, że często otrzymuje takie petycje i na drugi dzień przychodzą mieszkańcy z przeprosinami, że się podpisali. Po takich spotkaniach mieszkańcy prawdopodobnie będą przepraszać burmistrza, że przez tyle lat na niego głosowali.
Bartosz Gajewski