Rozmowa z Marcinem Kleczkowskim – szefem jednostki terenowej WOPR w Kostrzynie nad Odrą
- Zapytam trochę prowokacyjnie - co robi WOPR w mieście, w którym nie ma plaży strzeżonej?
- Na pewno się nie nudzi. Miasto położone jest nad dwoma dużymi rzekami. Jednak warunki hydrologiczne m.in silny i szybki nurt sprawiają, że kąpieliska strzeżonego, którego funkcjonowanie obwarowane jest restrykcyjnymi przepisami, nie da się tu stworzyć. Ratownicy w miejscowościach, gdzie kąpieliska rzeczne funkcjonują, mają trochę łatwiejsze zadanie. Odpowiadają za ściśle określony teren, na którym pojawiają się mieszkańcy i turyści. Jest on oznakowany i wyposażony w odpowiednią infrastrukturę. W Kostrzynie mamy długą linię brzegową wzdłuż Warty i Odry. To rzeki, w których problemy mogą mieć nawet osoby dobrze pływające. Dlatego staramy się patrolować miejsca, w których regularnie można spotkać osoby szukające ochłody. Spory ruch panuje na przystani żeglarskiej Delfin. Do tego dochodzi co roku zabezpieczenie Przystanku Woodostock, który przyciąga wielu amatorów kąpieli. Braliśmy też udział w zabezpieczeniu Ośno Triathlon Weekend i Kostrzyńskiej Dziesiątki Kajakowej. Nasi ratownicy byli nad morzem w Pobierowie, gdzie zabezpieczali przez dwa tygodnie kąpiel 200 uczestników obozu harcerskiego. Biorąc pod uwagę, że działamy na zasadzie wolontariatu i każdy z nas ma swoje obowiązki zawodowe i rodzinne, to uważam, że działo się sporo. Teraz po sezonie zajmiemy się szkoleniami, chociażby z zakresu ratownictwa medycznego.
- W skali ogólnopolskiej nie był to bezpieczny sezon. Mnóstwo ludzi straciło życie nad wodą. Toniemy na własne życzenie?
- Toniemy na skutek splotu wielu niesprzyjających okoliczności. Zaczyna się od tego, że jedziemy na plażę niestrzeżoną, bo akurat tam mamy najbliżej. Nierzadko bywa, że nasz wypoczynek zaczynamy od grilla zakrapianego alkoholem. Potem wchodzimy do wody z przeświadczeniem, że świetnie pływamy, zapominając jednocześnie, że ostatni raz w wodzie byliśmy rok temu. To często początek problemów. Osobny rozdział to dzieci. Dajemy im materac, koło albo inną dmuchaną zabawkę w poczuciu tego, że to najlepsze zabezpieczenie przed utonięciem. Dziecko czuje się na nim pewnie pomimo, że nie umie pływać. Wypływa więc dalej, tam gdzie woda dorosłym sięga jedynie do piersi, ale samo nie ma już gruntu. Spada z materaca w momencie, kiedy my spoglądamy - choćby na chwilę - na telefon komórkowy, gazetę czy grilla. Ciąg dalszy jest łatwy do przewidzenia. Często zapominamy też o tym, że nawet jeśli jesteśmy na plaży strzeżonej, to ratownik nie jest opiekunką do dzieci.
- Wniosek z tego, że za mało pływamy?
- Myślę, że zdecydowana większość z nas robi to okazyjnie. Oczywiście jest grupa ludzi, która pływa regularnie cały rok, korzystając z basenu. Natomiast latem - proszę sięgnąć pamięcią - jak często widzimy nad jeziorem ludzi, którzy przyjeżdżają i uczciwie pływają 100, 200 czy nawet 400 metrów? Ja przepracowałem kilka sezonów i miałem okazję obserwować różne zachowania. Jest tego spory wachlarz. Pewna grupa wiekowa specjalizuje się w skokach do wody. Kochamy materace, hitem są te, na których bezpiecznie można postawić butelkę lub puszkę. Ci, co pływają wpław, to niestety bardzo nieliczna grupa. Stąd między innymi takie, a nie inne statystyki. Co nie znaczy, że toną jedynie ci nieumiejący pływać i w kiepskiej formie fizycznej.
- Przez jakiś czas o kostrzyńskim WOPR niewiele było słychać. Ostatnio coś jednak drgnęło.
- Niewiele brakowało, by WOPR Kostrzyn przestał istnieć. Powodem naszych kłopotów były zmiany prawne dotyczące ratownictwa wodnego. Musieliśmy uporządkować kwestie formalne, bo okazało się, że zarząd WOPR w Gorzowie Wlkp., pod który podlegaliśmy, w świetle zmienionych przepisów nie posiadał wymaganej zgody na wykonywanie zadań z zakresu ratownictwa wodnego. Rzutowało to na naszą działalność. Musieliśmy więc podjąć trudną decyzję - czy rozwiązujemy naszą grupę czy szukamy innego rozwiązania.
- Jakie udało się znaleźć jakieś rozwiązanie?
- Oprócz tego, że jesteśmy ratownikami wodnymi, od wielu lat tworzymy zgraną grupę przyjaciół. Jesteśmy pasjonatami sportów wodnych - są wśród nas żeglarze, sternicy motorowodni i płetwonurkowie. Poza tym WOPR w Kostrzynie działał od ponad 40 lat. Szkoda nam było tradycji i potencjału ludzi, dlatego podjęliśmy decyzję, że będziemy kontynuować swoją działalność. Jednak już nie jako jednostka gorzowskiego WOPR, a drużyna podlegająca pod WOPR Województwa Lubuskiego z siedzibą w Zielonej Górze. Wynikało to z faktu, że lubuski WOPR miał wszystkie zgody formalne wynikające z przepisów prawa. Gdybyśmy nie podjęli takiej decyzji, nie moglibyśmy nawet legalnie pracować na plaży. Niestety. Musieliśmy zwrócić większość sprzętu. W tym łódź, której właścicielem był formalnie WOPR Gorzów. To między innymi z tego powodu niewiele było o nas słychać. Teraz powoli się to zmienia. Jeśli chodzi o łódź, to bardzo wspiera nas MOSiR. Podpisaliśmy umowę użyczenia, dzięki temu możemy korzystać z nowej i szybkiej jednostki, której właścicielem jest miejski ośrodek. Starosta gorzowska, przekazała nam kompletną torbę reanimacyjną i radiotelefony. Dostaliśmy też dotację z urzędu miasta. Finansowo wsparła nas także Kostrzyńsko-Słubicka Specjalna Strefa Ekonomiczna.
- Co dalej?
- Kluczowa jest dla nas kwestia zakupu łodzi dedykowanej do ratownictwa, bo chcielibyśmy zacząć współpracę z numerem ratunkowym nad wodą 601 100 100. Oznacza to, że jeśli w rejonie Kostrzyna nad Odrą wydarzy się coś złego nad wodą i ktoś wybierze ten numer, to będziemy dysponowani do działań ratowniczych. Między innymi dlatego ważne jest, żeby była to jednostka z kabiną, co umożliwi prowadzenie działań od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Mamy świadomość, że na zakup takiej łodzi potrzebujemy sporej kwoty, więc nie będzie to łatwe zadania. Jednocześnie próbujemy też znaleźć środki na zakup automatycznego defibrylatora zewnętrznego. Zwracając się w tym miejscu do kostrzyńskich firm, które chciałyby nas wesprzeć, mówię wprost - nie chcemy nic za darmo. Możemy w zamian poprowadzić szkolenie z pierwszej pomocy lub ratownictwa wodnego. Takie zajęcia to nie tylko przydatna wiedza, ale również sposób na integrację pracowników. Będziemy również prosić o przekazanie na naszą działalność 1% z podatku. Ale choć pieniądze są ważne, to nie możemy zapominać, że najważniejsi są ludzie, którzy będą z nami działać. Wszystkich chętnych zapraszamy do nas. Zachęcamy też do odwiedzania profilu „WOPR Kostrzyn” na facebooku, gdzie regularnie informujemy o naszych działaniach.
- Dziękujemy za rozmowę
|