W czerwcu 2012 roku burmistrz Andrzej Kunt miał sposobność zaprosić swoich podatników na uroczyste otwarcie parku miejskiego. Inwestycja za prawie 6 milionów robiła wrażenie wśród mieszkańców, którzy prawdopodobnie nie widzieli innych takich miejsc, wykonanych za podobne pieniądze. Dziś musimy przeznaczyć z budżetu Miasta Kostrzyn nad Odrą 90 tysięcy na naprawę i rekonstrukcję drewnianych elementów w parku i na Placu Wojska Polskiego.
Dlaczego poruszam taką prozaiczną kwestię jak wymiana zniszczonych przez warunki atmosferyczne drewnianych elementów w centrum miasta? Z tego powodu, że wydamy prawie 100 tysięcy złotych w idiotyczny sposób. Drewniane elementy mają tę właściwość, że wymagają konserwacji. W naszych warunkach atmosferycznych takie elementy powinny służyć kilkanaście lat, praktycznie aż do fizycznego zniszczenia. W Kostrzynie przez sześć lat nie widziałem, aby ktoś dbał o ławki w parku, a miasto przynajmniej raz w roku zleciło impregnację tych elementów. Dziś musimy z naszych podatków „poprawiać” miejskie buble, które za kolejne pięć lat będą także do wymiany. Kwestię związane z beznadziejną infrastrukturą miejskich drewnianych elementów na terenie miasta zgłaszane są także przez wspólnoty mieszkaniowe. Praktyka jest podobna – miasto czeka, aż drewniana infrastruktura (głównie place zabaw) po prostu się „rozlecą”. Tylko w naszym mieście ich wymiana okazuje się tańsza niż coroczna konserwacja i przeglądy. W innych miejscowościach jednak stawiają na malowanie i konserwację. Z taką mentalnością wydawania publicznych pieniędzy zbliżamy się do 5 letnich planów inwestycyjnych w dawnych PGR-ach. Z tą różnicą, że drewniane ławki i stoły w byłych gospodarstwach rolnych niekiedy stoją do dziś.