Dlaczego radny Jeremi Filuś informuje publiczność o praktykach handlu wpływami w kostrzyńskim Urzędzie Miasta? Niewątpliwie „gest” przewodniczącego Klubu Radnych KWW Andrzeja Kunta jest wręcz heroiczny. Po kilku latach lokalny samorządowiec i filantrop chyba uznał, że nie może już dłużej patrzeć obojętnie na takie praktyki w lokalnym samorządzie.
Już w 2018 roku świadomość handlu wpływami i protekcji w kostrzyńskiej gminy nie dawała spokoju radnemu Filusiowi. Na publicznych portalach społecznościowych mogliśmy przeczytać: „Burmistrz akurat sporo starał się mu pomóc. Przypadkiem dwukrotnie byłem świadkiem jak go do roboty rekomendował. Oba razy zresztą skutecznie” W 2021 w dalszym ciągu nie może się pogodzić, że jego polityczny pryncypał traktuje gminę jak prywatny folwark: „Ty nie masz pojęcia, ponadto nasz burmistrz Ci już dwukrotnie robotę załatwił, a Ty mu dziękujesz, jak dziękujesz”. Świadomość radnego, że „załatwianie roboty” przez burmistrza, wójta czy prezydenta miasta to stosowanie protekcji i handlu wpływami w podległej sobie administracji (Art. 230 i 230a Kodeksu Karnego) musiała być niewyobrażalnym źródłem cierpienia. Prawdopodobnie przewodniczący Klubu burmistrza od lat musiał pocić się i nie spać po nocach, mając przed oczami obraz takich „obyczajów”. Krystalicznie czysty imperatyw moralny radnego mógł na ten fakt reagować jak miękkie tkanki na drzazgę. Zapewne od lat rozmyślał, jak nowoczesne i europejskie miasto natchnione przez Jana Kostrzyńskiego i podziwiane nawet przez Bismarcka, w XXI wieku stało się wylęgarnią nepotyzmu, kumoterstwa i handlu wpływami. Mało kto jest odporny na takie myśli. Na szczęście radny Jeremi Filuś przeżył już swoją metamorfozę i wewnętrzny Katharsis. Najwidoczniej radny uświadomił sobie, że warto być przyzwoitym, a głębia płynąca z „Wesela” Wyspiańskiego, nawet po sparafrazowaniu, jest wciąż aktualna: „Człek człekowi nie dorówna, nie polezie orzeł w gówna”.
Poprosiliśmy radnego o komentarz do niniejszego tekstu, odmówił.