Żłobek, którego nie będzie

Pod koniec marca bieżącego roku w kostrzyńskim urzędzie zapanował tymczasowy entuzjazm. Miasto z radością oznajmiło, że ogłosiło przetarg na nowy żłobek z programu „Aktywny Maluch”. Z rządowego programu gminie przyznano 4,3 miliona złotych. Otwarcie kopert nastąpiło 10 kwietnia 2025 roku.

Konsternacja związana z 10 kwietnia (otwarcie kopert) trwała ponad dwa tygodnie. 28 kwietnia ogłoszono zawiadomienie o unieważnieniu postępowania. Dlaczego? Oczywiście z przyczyn finansowych. Najmniejsza kwota przekraczała miejski kosztorys o 5 milionów złotych i wynosiła prawie 12 milionów złotych brutto. Miasto oszacowało budowę żłobka na kwotę 7 milionów złotych brutto. Teoretycznie powinno być łatwo i przyjemnie. Poprzedni żłobek z 2018 roku kosztował 4 miliony. Dodajmy inflację oraz zmianę technologii budowy z tradycyjnej na modułową i wyjdzie 7 milionów. Tyle teorii. Żłobek z 2018 roku posiadał powierzchnię użytkową 571 m² a nowy z 2025 już 1107 m² czyli prawie dwa razy więcej. Dodatkowo termin oddania inwestycji wojewoda lubuski wyznaczył na czerwiec 2026 r. W technologii tradycyjnej termin praktycznie bez szans na realizację. Trzeba było wybrać technologię modułową. W Polsce tylko kilka firm budowlanych realizuje takie zlecenia i każda się ceni. Poza tym inwestycja, która w 2018 roku kosztowała 4 miliony, to po siedmiu latach inflacji, większych wynagrodzeń, kosztów materiałów budowlanych itp. ile może kosztować w 2025 roku? Dodatkowo nowa jest dwa razy większa w metrach użytkowych. Najwidoczniej ktoś zmarnował swój czas – albo urzędnicy szacujący przetarg, albo potencjalni wykonawcy. Kolejne dwie oferty wynosiły 13 i 15 milionów, więc raczej swój czas zmarnowali oferenci.

Przez chwilę była jednak nadzieja na uratowanie dotacji i żłobka. Miasto zwróciło się do wojewody o możliwość wydłużenia realizacji inwestycji. W takiej sytuacji można byłoby wykonać budowę tradycyjną metodą (tańszą). Niestety służby wojewody nie zgodziły się na taką możliwość. Rok 2025 to trudny czas w relacjach Kostrzyna z wojewodą. Na początku pojawiły się dziwne sugestie artykułowane przez lokalnych samorządowców o planach relokacji drugiej kostrzyńskiej karetki. Wojewoda przez kilka dni musiał dementować te informacje. Później było zawirowanie wokół uchylenia mandatu radnego z KWW Andrzeja Kunta. Kilka miesięcy ignorancji i zwlekania skończyło się w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Nie najlepszy klimat do spełniania życzeń kostrzyńskich urzędników. Co dalej? Teraz miasto będzie czekało aż wojewoda ogłosi nowy nabór dotyczący podobnych zadań. Na szczęście nikomu się nie śpieszy.

 

Bartosz Gajewski

Dodaj komentarz