Dawno już nie było tyle głosów oburzonych mieszkańców, jak po grudniowej wycince dwóch dorodnych klonów na Osiedlowej. Drzewa zniknęły kilka dni przed Wigilią, wywołując konsternację i zirytowanie mieszkańców Wspólnoty Osiedlowej 1.
- Jako mieszkanie ul Osiedlowej chciałbym zgłosić i pokazać, jak nasze władze dbają o drzewostan i tereny zielone między blokami. Aż krew zalewa, że można usuwać tak dorodne i zdrowe drzewa, które latem dawały dużo cienia mieszkającym tu lokatorom, a zarazem bawiącym się dzieciom. Po tej wiadomości postanowiliśmy zapytać kostrzyńskich urzędników o powody wycinki. Zaniepokojenie wśród urzędnika „od decyzji” wywołało pytanie – kto wnioskował o wycinkę tych drzew?. Odpowiedź: Mieszkańcy. I dalej: - Którzy? - Kilku!, - Jakieś nazwiska? - Nie ma, wnioski były telefoniczne. Do naszej redakcji także były telefony i maile, ale z konkretnymi nazwiskami. Sytuacja jest wyjątkowo absurdalna, gdyż okazuje się, że można zadzwonić do kostrzyńskiego urzędu i zlecić wycinkę drzew. Urzędnicy tłumaczą, że drzewa były chore i zagrażały lokatorom. Decyzję o wycince wydał starosta na wniosek burmistrza. W uzasadnieniu czytamy, że klony miały suchą korę i mech. Praktycznie wszystkie klony w Polsce mają takie „objawy”. Mieszkańcy mają inną wersję. - Drzewa były zdrowe świadczyć mogą pozostałe po nich pnie, a kora tych drzew nie wskazywała na ich chorobę, lecz to jest taki naturalny wygląd kory przy tym gatunku drzewa (widać jak nasi urzędnicy znają się na gatunkach drzew). Drzewa były przycinane, ale dlatego żeby zabezpieczyć budynek przed możliwymi uderzeniami ich gałęzi w budynek. Bajki jakie podają urzędnicy są wyssane z palca dla mnie i wszystkich lokatorów mieszkających w naszej klatce (może poza jedną osobą). Prawdopodobnie ta osoba to starsza pani, której drzewa zasłaniały światło dzienne w kuchni. Żenujące.
W zeszłym roku na terenie miasta wycięto ponad 200 drzew.
red.