W jaki sposób kostrzyńscy urzędnicy wydają publiczne pieniądze? W 2014 roku burmistrz Andrzej Kunt wydał rozporządzenie, które teoretycznie to reguluje. Dlaczego teoretycznie?
Z chwilą podpisania rozporządzenia urzędnicy łatwiej mogą wydać 30 tys. euro. Wcześniej granicą wydawania publicznych pieniędzy, bez skomplikowanych procedur przetargowych, była kwota 14 tys. euro. W zarządzeniu jest także podana kwota 1 tys. euro netto. To właśnie ta wartość – 5 tysięcy złotych, jest kwotą, którą można wydać bez żadnej procedury, bez dokumentacji, według własnego uznania. Teoretycznie w ten sposób można wydać miliony. Postanowiliśmy sprawdzić sposób wydawania naszych pieniędzy na podstawie faktur zapłaconych Fundacji zatrudniającej radnego Bartłomieja. Ze względu na fakt, że Fundacja Cogitavi jest jego pracodawcą, zlecenia i faktury powinny być skrupulatnie sprawdzane przez kompetentnych urzędników. Zwłaszcza, że kilka razy w roku składamy wnioski o ich kopię w celach ich weryfikacji z rzeczywistością i ewentualnymi nadużyciami. Wszystko wskazuje, że pod koniec zeszłego roku zaczęło Fundacji brakować pieniędzy. Zaistniała zatem konieczność „uruchomienia” drobnych zleceń. W ten sposób w listopadzie 2016 roku w „gazetce radnego” pojawił się bezsensowny dodatek o nazwie „Eko Kostrzyn” za 3 tysiące złotych, z której mogliśmy się dowiedzieć m. in. że w mieście mamy żółte pojemniki na surowce wtórne. Z drugiej strony „gazetki” była standardowa wkładka od burmistrza Kunta za 5 tysięcy. Pomimo, że była to ta sama gazeta, mieszkańcy zapłacili za jej kolportaż dwukrotnie. Razem wątpliwa przyjemność wyciągnięcia ze skrzynki korespondencyjnej miejskiej „gazetki” kosztowało podatników ponad 8 tysięcy złotych. Kwota okazała się jednak niewystarczająca. Znalazły się jeszcze dwie faktury na ulotki i broszury o śmieciach za ponad 4 tysiące. Ze względu na szacunek do uczciwej i ciężkiej pracy profesjonalnych grafików, nie komentujemy jakości tych „tworów”. W sumie „pożytek publiczny” Fundacji Cogitavi w listopadzie kosztował kostrzyńskich podatników ponad 12 tysięcy złotych. Grudzień był „spokojniejszy”. Dodatkowych zleceń było tylko na kwotę 2,5 tysięcy złotych. Wszystkie „zleconka” nie wymagały żadnych procedur związanych z racjonalnym wydatkowaniem publicznych pieniędzy. Dlaczego wkładka o śmieciach kosztowała 3 tysiące a nie np. tysiąc czy pięć? Tego nikt nie wie. Zapytaliśmy urzędników odpowiedzialnych o zlecenia dla Fundacji. Żaden z nich nie posiadał kontroferty ani alternatywnych ofert dotyczących przedmiotowego zamówienia. W zarządzeniu burmistrza jest zapis, że wybór oferty powinno się dokonać w wyniku rynkowego rozpoznania cen. W Kostrzynie analogiczną gazetą jest Gazeta Kostrzyńska. Nie otrzymaliśmy żadnego zapytania ile taka wkładka mogłaby kosztować. Teoretycznie każdy urzędnik może napisać w uzasadnieniu, że miał sen i głos mu właśnie wskazał właśnie tego oferenta.
Miesiąc temu zlecenie dla Fundacji Cogitavi przekroczyło tysiąc euro. Taka sytuacja zawsze wzbudza konsternację wśród urzędników. W zarządzeniu jest zapis, że wtedy ... zamówienia realizowane będą na podstawie co najmniej 3 zapytań skierowanych do potencjalnych wykonawców na piśmie, faksem lub drogą elektroniczną(...) którego szacunkowa wartość przekracza wyrażoną w złotych równowartość kwoty 1 000 euro, a nie przekracza wyrażonej w złotych równowartości kwoty 14000 euro dokonuje pisemnego porównania ofert handlowych, które ma odzwierciedlenie w protokole. W styczniu płatnik radnego złożył ofertę na wydawanie „Samorządnego Kostrzyna” w zadaniu pożytku publicznym. Niestety oferta posiadała błędy formalne i została odrzucona. Pojawił się wielki problem. To właśnie z tych pieniędzy lwia część idzie na wypłatę radnego KWW Andrzeja Kunta. Styczniowy numer i styczniowa wypłata okazała się zagrożona. Co wymyślili urzędnicy? - fortel o pilnej potrzebie: wynikające(j) z bieżących nieplanowanych potrzeb lub zaistniałych okoliczności, których nie można było wcześniej przewidzieć takich jak zdarzenia losowe, awarie itp., a dla których zastosowanie procedury, ze względu na czas konieczny na jej przeprowadzenie narazić mogłoby urząd na powiększenie starty bądź mogłoby stanowić zagrożenie bezpieczeństwa osób lub mienia. Możemy tylko pogratulować kreatywności urzędnikowi, który to wymyślił i współczuć pracownikowi, który się pod taką notatką podpisał. Oczywiści numer styczniowy został wydany.
Nie jesteśmy w stanie śledzić tysięcy zleceń wymyślanych przez kostrzyńskich urzędników. Mamy tylko nadzieję, że część tych zleceń jest wydawana zgodnie z ustawą o finansach publicznych, tj. w sposób celowy i oszczędny, z zachowaniem zasady uzyskiwania najlepszych efektów...
W sytuacji, kiedy Miasto posiada ofertę na drukowanie biuletynu na kwotę 2,5 tys. złotych, a burmistrz decyduje się na ofertę za 5 tysięcy, trzeba mieć chyba doktorat z optymizmu.
Bartosz Gajewski